Jak znaleźliśmy się w USA

Jak to się zaczęło 

Bardzo dobrze pamiętam ten dzień, było ciepło i słonecznie, jedliśmy obiad w kuchni . . . Kris powiedział, że otrzymał propozycję przeniesienia do amerykańskiego oddziału firmy. 
Patrzyliśmy na siebie i się uśmiechaliśmy, zastanawiając się co zrobić. Przenieść całe swoje dotychczasowe życie do Stanów? - Nie da się, z czegoś musimy zrezygnować, zyskując w zamian coś innego. 
Przeanalizowaliśmy za i przeciw - taka możliwość nie trafia się codziennie, a może zdarza się raz 
w życiu, rachunek był prosty - jedziemy i próbujemy, zwiedzamy i czerpiemy pełnymi garściami. 
Witaj nowe życie! Witaj przygodo! 


Dokumenty, wizy, pakowanie

Od tego właśnie zaczęło się organizowanie naszej przeprowadzki za ocean. 
Przy transferze pracownika pomaga firma - składa wnioski do stosownych urzędów w Stanach, oświadczenia, itp. Mimo to i tak jest mnóstwo papierów do wypełnienia. My oczywiście musieliśmy złożyć wnioski o wydanie wiz. Głównie odbywa się to przez Internet i stronę konsulatu amerykańskiego. Kolejnym krokiem jest umówienie spotkania i sama wizyta u konsula. 
My na swoją rozmowę pojechaliśmy do Krakowa 14 lutego 2018r., byliśmy podekscytowani tą wyprawą, nie mogliśmy się doczekać kiedy usłyszymy od konsula “Udanego pobytu w Stanach”.  
Cała rozmowa odbyła się przy okienku i trwała może jakieś trzy minuty, pytał w jakim celu udajemy się do USA, czy już tam wcześniej byliśmy, parę pytań o to, czym Kris zajmuje się w pracy. Ogólnie rozmowa przebiegała w bardzo przyjemnej atmosferze, oczywiście po angielsku (w końcu mąż jedzie tam do pracy). 

Oboje mamy wizy nieimigracyjne wydane na trzy lata. Kris ma wizę L-1 (przeniesienie wewnątrz firmy), ja mam wizę L-2 (wiza zależna, wydawana dla współmałżonka). Moja wiza jest ważna wyłącznie wtedy, gdy ważna jest wiza mojego męża. 
Ta wiza umożliwia mi również legalne podjęcie pracy, jednak dopiero po uzyskaniu zgody i karty autoryzacji zatrudnienia EAC (Employment Authorization Card) od USCIS (U.S. Citizenship and Immigration Services). 

Ze względu na to, że pierwotny termin wylotu miał być pod koniec lutego, firma zajmująca się przeprowadzką zabrała nasze rzeczy właśnie końcem lutego. W ten oto sposób pozbyliśmy się większości przedmiotów z domu, pozostając z niekończąca się przestrzenią i kilkoma ubraniami na zmianę :) 

Lądowanie


Do Stanów przylecieliśmy 27.03.2018 r. po ponad miesięcznym oczekiwaniu na wszystkie, niezbędne do wylotu, dokumenty z ambasady. 
Entuzjazm, który towarzyszył nam na samym początku nieco stracił na mocy jednak, mimo to i tak radość była ogromna.  
W Bostonie wylądowaliśmy po piętnastej czasu lokalnego. Pełne słońce, orzeźwiające powietrze 
i tłum ludzi w kolejce do kontroli celnej. Na szczęście wszystko przebiegło bardzo sprawnie 
i mogliśmy udać się po odbiór bagaży. 
Razem z nami przyleciała również Jinx - suczka rasy Husky Syberyjski. 

husky syberyjski, pies w usa
Jinx, fot. MAK

Cóż za ulga, gdy zobaczyliśmy ją czekającą w transporterze na lotnisku, całą i zdrową. 

W prawdzie nie miała najszczęśliwszej miny po około 13- godzinnym pobycie w transporterze, hałasie i nietypowych miejscach, ale gdy tylko nas zobaczyła i usłyszała, widać było jej radość. 

Komentarze

Prześlij komentarz